poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 20




   Błądziłam. B Ł Ą D Z I Ł A M po resztkach mojej podświadomości, po zakamarkach mojego całego ciała. Małymi, człowieczymi stópkami przemierzałam moje najskrytsze myśli i pragnienia. Przemierzałam to, co jeszcze nigdy nie zostało przeze mnie odkryte. Trwało to sekundę, może dwie, choć wydawałoby się, że taka wędrówka może trwać dłużej, nieskończenie długo.  Nie była to zwykła ziemska sekunda, była ponadczasowa, ciągnąca się, zatrzymywała we mnie to, co najlepsze. Byłam dla niej jak kamień, który chciała wyszlifować na diament, byłam dla niej jak drewno, z którego chciała wystrugać najpiękniejszą zabawkę, byłam dla niej jak ziarno, które może potem wyrosnąć i dawać mnóstwo plonów. I unosiła mnie wysoko ponad wszystko i wszystkich, i niosła niezmiernie daleko.    Do światła.    Widziałam je, czekało na mnie. Chciało, bym je dotknęła. Zaciągnęła się nim jak najlepszym narkotykiem na świecie. Wołało mnie, mówiło, że to już pora. Najwyższa pora zakończyć to wszystko. I czułam promienie światłości na sobie, jak oplata moją zapłakaną twarz próbując przejąć nade mną kontrolę. Czułam jak wkradało się do mojego serca i sprawiało, że zapominałam, kim tak naprawdę jestem, jaka jestem, jaka bym była. Nie chciałam tego…
    Jedna mała sekunda… Czas, jak ważny był wtedy czas.

***
   Moje powieki zaczęły delikatnie drżeć, a palce u rąk powoli zginały się i prostowały. Czułam, jak moje serce znów zaczyna pracować. Jakby szykowało się na jakieś wyścigi, ostrożnie dopinało ostatnich szczegółów. Rozchyliłam mozolnie wargi i czułam jak do moich ust napływa powietrze. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam znów uczyć się oddychać.
-Mamy ją! Mamy ją!- krzyknął jakiś nieznajomy głos.
Momentalnie otworzyłam oczy i zobaczyłam dookoła mnie mnóstwo obcych twarzy. Roztrzęsłam się, nie wiedziałam, co się dzieje.
-Ciśnienie?
-120 na 80, stabilne panie doktorze-odpowiedziała głośno jakaś kobieta, którą widziałam jak przez mgłę.
-Puls?- powiedział ochrypły głos.
-72 uderzenia na minutę, w normie.
-Proszę założyć kroplówkę i przeprowadzić podstawowe badania- powiedział męski głos.
   Nagle stanął nade mną straszy mężczyzna, z długą siwą brodą i okularami na samym czubku nosa. Długo mi się przyglądał, sprawdzał każdą część mojego ciała. Nie powiem, czułam się dość dziwnie i nie swojo.
-Stan pacjentki dobry, jednakże występują duże obrażenia, proszę zapisać w kartotece- powiedział do kobiety, która stała za nim, uśmiechając się przy tym do mnie. Posłusznie wykonała polecenia, po czym starannie i dokładnie opatrzyła wszystkie moja rany. Sprawiało mi to lekki ból, chociaż nie wiedziałam dokładnie, co robi, ponieważ byłam jeszcze otumaniona. 
-Jak się czujesz?- mężczyzna zapytał, skupiając całą uwagę na mnie.
-Nie czuję się w ogóle. Gdzie ja jestem?-  wybełkotałam zdezorientowana.
-W szpitalu, została pani potrącona. Ja jestem lekarzem i leczę tutaj- odpowiedział ze spokojem.
W tym momencie do mojej głowy napłynęło mnóstwo myśli, w tym te, których nie chciałam mieć. Wszystko do mnie wróciło. Jednakże, nie mogłam sobie przypomnieć tego, jak doszło do wypadku. Próbowałam wysilić umysł i jakoś sobie to poukładać, jak to się stało, że zostałam potrącona. Ale miałam wrażenie, że ktoś wyciął mi kawałek mojego życia.
-Pamiętasz jak masz na imię?
-Karolina- odpowiedziałam stanowczo. Tak jakby była to jedyna rzecz, której jestem pewna na sto procent.
Doktor uśmiechnął się pod nosem. Wyglądało na to, że rozbawiło go moje dość typowe polskie imię. Rozglądnęłam się dookoła i westchnęłam cicho. Nienawidzę szpitalnych sal. Są zbyt puste i zbyt przygnębiające by czuć się w nich dobrze.
-Nie martw się, długo tutaj nie zostaniesz, zaraz przewieziemy cię do zwykłej sali. A z rana przyjdzie do ciebie pani psycholog.
-Pani psycholog? Po co?- zapytałam zdziwiona.
-Stwierdziłem, że jest ci to potrzebne. Chyba nie zbyt pamiętasz, co się wydarzyło, więc na razie się nie zamartwiaj- uspokajał mnie doktor.
-A moi rodzice? Są tu moi rodzice? – dodałam zaniepokojona.
-Zostali już powiadomieni, powinni tu być w przeciągu 15 minut. Na razie musisz dużo odpoczywać.
   Doktor samodzielnie jeszcze zapisał coś w kartotece, po czym wyszedł. W mgnieniu oka pojawiły się pielęgniarki i przewiozły mnie do innej sali. Podały mi jeszcze jakieś tabletki, podejrzewam, że były one na uspokojenie. Po czym znikły także one. Zostałam sama i odetchnęłam z ulgą. Spojrzałam na ręce, były poobijane, zadrapane. Prawa była zawinięta w bandaż. Podciągnęłam szpitalną koszulę do góry i zobaczyłam, że także na brzuchu mam ranę, zaklejoną plastrem. Odczułam jak w jednej chwili napłynął do mojego ciała ogromny ból, a głowa mocno zaczęła mi pulsować. Dopiero wtedy, zdałam sobie sprawę, jak poważnie ucierpiałam.  Nie wiedziałam jak mogło do tego dojść. Bałam się patrzeć na samą siebie.
    Nagle zobaczyłam jak klamka od drzwi porusza się. Ukazały mi się najukochańsze osoby w moim życiu. Chciałam się podciągnąć i przywitać się z nimi. Jednakże ból pleców i uciążliwy ucisk głowy mi to uniemożliwił.
-Mamo, jak dobrze Cie widzieć!- powiedziałam z entuzjazmem.
-Czy ty jesteś chora? Jak mogłaś nam to zrobić? – krzyknął tata.
-To nie moja wina, że auto mnie potrąciło. Żyję! - próbowałam się bronić.
-Chciałaś popełnić samobójstwo! Więc raczej tylko ty jesteś tu winna- odpowiedział.
-Przestań!- krzyknęła moja mama- Nie czas na takie rozmowy- dodała.
-Co chciałam?- do oczu samoczynnie napłynęły mi łzy, a mój oddech stał się nie stabilny.
-Spokojnie, twój lekarz poinformował nas, że możesz tak zareagować. Porozmawiamy o tym jak będziesz mogła- uspokajała mnie mama głaszcząc po włosach.
-Przepraszam za moje zachowanie, ale nie mogłem uwierzyć w to wszystko. Zbyt wiele jak na ojcowskie serce- powiedział ze skruchą tata.
-Chciałam popełnić samobójstwo? Ja? Nie wierzę w to!- krzyknęłam.
-To nie zupełnie tak. Straciłaś panowanie nad sobą, nie wiedziałaś, co się dzieje, jakbyś straciła kontakt z rzeczywistością. Tak mówili świadkowie- tłumaczyła mi mama.
-Ale dlaczego? Przecież to nie ja- po policzku spłynęła mi łza.
 Wtedy poczułam się jak w wehikule czasu. Przed oczami pojawił się obraz Kingi i Liama, mój ból i rekcja na to wszystko. Zobaczyłam jak rozpadło mi się serce. Ale nie, dlatego, że zobaczyłam mojego ukochanego z inną tylko, dlatego, że to nie byłam ja. Wiedziałam, że ja zasługuje na bycie obok niego. Podeszłam z zazdrością do tego wszystkiego. Nie mogłam zaakceptować faktu, że koło Liama stoi Kinga. A podteksty, które tylko mi dali w postaci bycia w samej bieliźnie, sprawiły, że kompletnie straciłam panowanie nad sobą i swoim zachowaniem.
-Doktor powiedział nam, że mało brakowało, a znalazłabyś się po drugiej stronie-wydusiła z siebie mama, zaciskając przy tym wargi.
-Lepiej powiedz nam, po co w ogóle wyszłaś na jezdnie? Życie Ci nie miłe, dziewczyno!- powiedział podenerwowany tata.
-Mamo, a co z kierowcą samochodu?- zapytałam, omijając przy tym pytanie zadane przez tatę.
-W porządku, jest tu tylko na obserwacji. Policja przed chwilą spisywała z nim zeznania.
-Policja? Po co?- zmarszczyłam pytająco czoło.
-Zawsze przy takich zdarzeniach biorą udział- odpowiedziała mama.
Pokiwałam lekko głową na znak, że już wszystko rozumiem, poczym tata przystąpił do swojego monologu.
-Wybacz, ale muszę to powiedzieć. Nie mogę tego pojąć. Po co to zrobiłaś? Rozmawiałem chwilę z policjantem prowadzącym. Powiedział mi, że ze zeznań świadków stałaś tam i tylko prosiłaś się o to by potrąciło Cię auto.
  Spoglądałam na niego, co chwilę ukradkiem. Analizowałam każdy jego ruch. Był naprawdę zdenerwowany. Bałam się odezwać, nie chciałam , żeby źle zareagował.
-Doskonale wiedziałaś, że ta droga nie ma tam oświetlenia! Doskonale wiedziałaś, że auta jeżdżą tam nie ograniczając swojej prędkości. Miałaś szczęście, że kierowca samochodu, które Cię potrąciło, jechał stosunkowo wolno. Ale tak, czy tak nie zdążył zahamować… Za późno Cię zauważył. Jak mogłaś? Chciałaś  zginąć!- pierwszy raz zobaczyłam, jak do oczu mojego taty napłynęły gorzkie łzy, a twarz była pełna złości. Chciałam mu coś mądrego odpowiedzieć, ale zdałam sobie sprawę, że miał rację. Ja chciałam umrzeć… Chociaż pamiętam to wszystko jak przez mgłę, czuję, wewnątrz mnie, że byłam zdolna do tego by znaleźć się pod kołami samochodu.
Tego wszystko było już za wiele. Pierwszy raz w życiu byłam tak mocno zakochana, pierwszy raz tak to wszystko przeżywałam. Dlatego nie wytrzymałam, kiedy zaczęłam to wszystko tracić. Teraz sama nie wiem, co powinnam czuć, bo jestem pełna złości. Nie koniecznie do samej siebie, ale do Liama, który dał mi nadzieję i wykorzystał moją naiwność. Widząc ich razem w jego mieszkaniu byłam pewna, że doszło do czegoś między nimi. I to nie dawało mi spokoju. Będąc z Liamem przez tak długi okres czasu jedyna czułość, jaką sobie okazywaliśmy to namiętne pocałunki i dotyk, jego oddech na moim karku… Nie doszło do niczego więcej, bo mieliśmy szacunek do siebie i nie chcieliśmy zranić siebie nawzajem. A oni…
-Przespali się ze sobą!- krzyknęłam na głos, pełna goryczy.
Widząc zdezorientowane i zdziwione miny rodziców zdałam sobie sprawę, że powiedziałam to nagłos. Pierwszy raz tak odpłynęłam w myślach. Następnym razem muszę zwracać bardziej na to uwagę.
-Słucham?- mama szeroko otworzyła oczy.
-Nic, naprawdę- nie chciałam ich zamartwiać moim problemami.
-Chyba raczej nie, zmizerniałaś od razu- zauważył tata.
-Wydaje Ci się- powiedziałam, robiąc przy tym wymuszony uśmiech.
-Słuchaj, jeśli ma to coś wspólnego z Liamem to nierącze za siebie. Już dość on namieszał w naszym życiu. Wystarczy, że w swoim domu czuję się nieswojo, bo za oknem jest pełno dziennikarzy i innych durniów z telewizji. Dodatkowo, wiem ile łez wypłakałaś, więc…- tutaj tata przełknął mocno ślinę- Jeżeli to on przyczynił się do tego, że chciałaś odebrać sobie życie to ja już się z nim rozprawię!
   Po tych słowach przekręciłam się na drugą stronę łóżka i zaczęłam płakać w szpitalną poduszkę. Tata trafił w mój czuły punkt. Nic mu nie mówiłam, a on sam domyślił się, o co chodzi. Tak dobrze mnie zna, a ja go tak bardzo teraz potrzebuję. Usłyszałam, jak drzwi do mojej sali się otwierają. Obróciłam głowę w bok i zobaczyłam znajomą mi twarz.
-Przykro mi, ale musicie państwo wyjść. Na dziś koniec odwiedzin- uśmiechnął się doktor.
Rodzice posłusznie wykonali jego polecenie. Pożegnali się ze mną i obiecali, że przyjadą do mnie zaraz po porannym obchodzie.
-Więc, jak się czujesz? – zapytał mój lekarz prowadzący, oglądając mnie bardzo dokładnie.
-Kiepsko. Nie mam siły nawet się podnieść- powiedziałam, robiąc przy tym niezadowoloną minę.
-Nie dziwię się, jesteś mocno poobijana. Ale masz szczęście, że nic nie złamałaś- powiedział, zakładając na uszy słuchawki, po czym przystąpił do zbadania mnie.
-Proszę pana, długo będę musiała zostać w szpitalu?- zapytałam, wyrażając przy tym niechęć do bycia w tym miejscu.
-Trudno określić, w zależności jak się będziesz czuć oraz jak będą goić się obrażenia. A tak przy okazji to jestem John. Możesz mówić mi po imieniu- powiedział podając mi przy tym rękę.
-Dobrze, miło mi Cię poznać- uśmiechnęłam się i delikatnie potrzęsłam jego rękę.
-Teraz musisz dużo odpoczywać i nie przemęczać się. A podstawową częścią jest wysypianie się- powiedział i poprawił mi moją poduszkę.
-O wiele lepiej, dziękuję!- posłałam mu ciepłe spojrzenie.
-W takim razie do zobaczenia rano. Zaraz przyślę tu pielęgniarkę i da Ci jakieś tabletki na dobry sen- powiedział, zapisując coś w mojej kartotece, po czym pożegnał się i wyszedł.
    Postanowiłam zastosować zalecenia lekarza i zaraz po tym, gdy dostałam tabletki nasenne starałam się zasnąć. Pierwszy raz od pewnego czasu przyszło mi to tak łatwo.  Po prostu poszłam spać i nie miałam z tym żadnego, większego problemu. Spodobało mi się to uczucie.

***
   Obudził mnie głośny dźwięk sygnału karetki, która właśnie podjechała koło szpitala. Chciałam wstać i wyjrzeć przez okno, jak to zazwyczaj robię, ale nie miałam kompletnie siły. Przyprawiało mnie to do rozpaczy, bo czułam się nieswojo i niekomfortowo. Odnosiłam wrażenie, że jestem przykuta do łóżka szpitalnego. Teraz wiem, co odczuwał Adam będąc tutaj. Dookoła tylko cztery, puste ściany, szare kolory i ten obrzydliwy szpitalny zapach, który sprawiał, że miałam coraz gorsze samopoczucie. Chciałam stąd wyjść i jak najszybciej znaleźć się w domu, w moim łóżku.
   Nagle w progu drzwi pojawiła się śmiesznie ubrana, niska kobieta, z dość schludnie uczesanymi włosami.
-Ty zapewne jesteś Karolina?- zapytała niepewnie siadając obok mojego łóżka.
-Tak, to ja- odpowiedziałam.
-Jestem Emily Daster, psycholog. Miałam odwiedzić Cię dziś z rana- posłała mi ciepły uśmiech.
-Racja, lekarz wspominał mi, że przyjdzie pani do mnie- zrobiłam kwaśną minę.
-Dobrze, w takim razie żeby nie przedłużać może opowiesz mi coś o sobie?- zapytała, sprawiając wrażenie naprawdę miłej.
-Pochodzę z Polski, ale mieszkam w Londynie już od dawna. Ostatnio ukończyłam liceum- odpowiedziałam, wzruszając ramionami dając pani psycholog do zrozumienia, że w moim życiu nic ciekawego się nie dzieje.
-A co po liceum? Masz już jakieś plany?- dodała zaciekawiona, dzielnie znosząc moje chimery.
-Wygrałam konkurs i odbędę staż w „London Time”.
-Żartujesz? To jedna z moich ulubionych gazet!- powiedziała podekscytowana- Czyli lubisz pisać?- zapytała.
-Tak, chociaż, nie jestem pewna czy dobrze mi to wychodzi- odpowiedziałam z zakłopotaniem.
-Musi! Przecież nie tak łatwo dostać taki prezent od losu w postaci stażu, w jednej z najlepiej sprzedających się gazet z Wielkiej Brytanii. Nie mogę się już doczekać, aż przeczytam jakiś Twój artykuł.
-Dam pani znać, jeśli jakiś się ukaże- uśmiechnęłam się, dając tym samym znać, że przyzwyczaiłam się do jej obecności.
-A jak tam w miłości? Są jacyś chłopcy?- zapytała już trochę poważniej.
Wiedziałam, że prędzej czy później dojdzie do tego, że spyta o to. Ale nie chciałam o tym rozmawiać, bo to naprawdę trudny dla mnie temat. Długo się zastanawiałam nad odpowiedzią na to pytania, ale w końcu z przekonaniem wydusiłam z siebie:
-Nie ma, nie ma żadnego.
-W takim razie, dlaczego jak wypowiadałaś te słowa na twojej twarzy malował się grymas, który mówił: „ Nie mam, chociaż moje serce jest już zajęte” ?
-Wydaję się pani, wcale tak nie jest- starałam się zaprzeczyć.
-Gdyby tak nie było, zignorowałabyś moją wypowiedź. Jednak wolałaś potwierdzić swoją wersję. Więc chyba jest coś na rzeczy, albo chcesz coś ukryć-pani Emily spojrzała na mnie uważnie.
Przyznam, jest dobra. W przeciągu kilku minut poznała mnie na wylot. To tak, jakby miała skaner w oczach. Dlatego bałam się rozmowy z nią. Wiedziałam, że będzie chciała wyciągnąć ze mnie wszystko. A ja nie byłam pewna, czy jestem na to gotowa.
-Liam. To mój były, ale ma pani rację, kocham go nadal. Szaleję za nim.
-A jednak. Co się stało, że określasz go słowem „były”?- dopytywała.
-Zdradziłam go z jego przyjacielem- odpowiedziałam, kryjąc ze wstydu twarz w dłonie.
-Kochałaś go? Tego jego przyjaciela?
-Nie wiem. To było dziwne. Myślę, że czułam coś do niego, ale to nie była miłość. Tak naprawdę tylko Liam się liczył.
-W takim razie, dlaczego to zrobiłaś? Skoro, uczucie do Liama było silniejsze?- pani psycholog zadawała coraz trudniejsze pytania.
-To nie takie proste. To po prostu się stało. Jeden moment, jedna chwila. Czułam się wtedy nieziemsko, ale zaraz po tym nienawidziłam siebie. I do dziś siebie nienawidzę! – mówiąc to zacisnęłam mocno pięści ze złości - Nie radziłam sobie ze sobą, do teraz nie wiem, dlaczego go zdradziłam, chociaż był to tylko pocałunek- odpowiedziałam niepewnie, chwiejnym głosem.
-Próbowałaś go odzyskać?
-Próbowałam… Na marne- zawiesiłam głos i spuściłam wzrok.
-Dlaczego? Opowiedz mi o tym.
-W dzień mojego wypadku, poszłam do niego, chciałam zacząć wszystko od nowa. Ale zastałam go z moją kuzynką – Kingą- powiedziałam smutno.
-To jeszcze o niczym nie świadczy- powiedziała pewnie.
-Była w samej bieliźnie, chciała jego koszule- zaczęłam płakać na oczach pani Emily
-Myślisz, że Liam byłby do tego zdolny, by tak od razu znaleźć sobie inną? Znasz go, myślisz, że łatwo mu przychodzi zapominanie? – specjalny nacisk położyła na ostatnie słowo.
-Nie mam pojęcia, nie myślałam o tym. Chciałam wtedy tylko zniknąć. Nie mogłam sobie wybaczyć tego, że przez moją zdradę straciłam wszystko…- wytarłam dłonią policzek z łez.
-Więc nazwijmy rzeczy po imieniu. Chciałaś popełnić samobójstwo. Nie poradziłaś sobie z tym wszystkim. Ale co było siłą napędową?- zapytała, chwytając mnie przy tym za rękę.
-To, że Liam nie dał mi wyboru. To, że ja go nie odzyskałam, to, że zobaczyłam go z inną- uniosłam głos.
-Nie prawda- pokręciła przecząco głową.
-Słucham? A co pani może wiedzieć- zacisnęłam ze złości zęby.
-Zrobiłaś to, bo nienawidzisz siebie za to, co zrobiłaś. Dopóki nie wybaczysz sobie, nie będziesz w stanie być szczęśliwa. Cały czas winisz siebie i tylko siebie. Jak chciałaś stworzyć szczęśliwy związek z Liamem skoro cały czas myślisz o zdradzie i o tym jak bardzo tego żałujesz? Życie toczy się do przodu, zapomnij o tym. Zdrowy związek polega na NIE WRACANIU do przeszłości tylko na budowaniu przyszłości. To, że zobaczyłaś go z Kingą było tylko bodźcem do tego, jak impulsywnie zareagowałaś. Musisz najpierw naprawić siebie, żeby odzyskać to, co straciłaś. Ludzie robią gorsze rzeczy, dlatego nic Ci nie pozostało jak dążyć do wybaczenia. Wybaczenia samej sobie.

***
    Całe popołudnie spędziłam w sali myśląc o tym, co powiedziała mi pani psycholog. Mój problem tkwił we mnie. I choć udawałam, że wszystko u mnie porządku, tak naprawdę nie było. W myślach miałam zakodowane tylko jedno słowo: ZDRADA. Może ma i rację, że powinnam się pogodzić z tym, co wydarzyło się tamtego dnia, nad morzem z Harrym. Powinnam sobie odpuścić ten pocałunek. Nie cofnę czasu, ale mogę budować wszystko od nowa. Powiem głośno: Tak, zdradziłam Liama. Tak, zrobiłam to. Wcześniej się tego wstydziłam, ale czymże jest życie jak nie prawdą wobec samego siebie?  Mogę znów ukształtować mój charakter i moje wartości. Udawanie, że nic się nie stało nie pomoże mi. Muszę po prostu to zaakceptować, przyjąć do świadomości.
Postanowiłam, że zacznę żyć od nowa. Normalnie. Bez Liama, bez Harrego, bez One Direction. Koniec. Od kiedy są w moim życiu nic nie układa się tak jak powinno. Nie powiem, były wspaniałe chwile, które zapamiętam do końca życia. Ale na razie muszę to zakończyć. Kocham Liama, więc z miłości do niego odejdę. Dla niego. Dla nas.Tak będzie lepiej. Widok mojego taty, który przeżywa to wszystko z podwojoną siłą, dobija mnie. Wcześniej tego nie widziałam, ale teraz wiem jak ciężko musiało być wszystkim dookoła. W końcu doszło to do mnie.
                                                                                                        
 Idealne życie po prostu nie istnieje… Idealne życie z One Direction nie istnieje.





***
Postanowiłam dodać rozdział troszkę wcześniej! Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu, oraz, że nie  jest za bardzo zanudzający i monotonny. 

Oprócz tego pragnę Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji nadchodzącego Nowego Roku 2014. Aby był dużo lepszy od poprzedniego, by nie brakowało Wam najważniejszych osób w Waszym życiu. Spełnienia wszystkich marzeń oraz wszystkich Waszych postanowień. Samych pięknych i radosnych dni. Udanego Sylwestra i wszystkiego co najlepsze! :)

21 komentarzy:

  1. PIERWSZA! pierwsze moje wrażenie... o jejku... jeśli wstęp jest wizją śmierci to maskara. kompletnie mnie ten początkowy fragment powalił. aż mnie dreszcze przechodziły. Potem na szczęście Karolina przeżyła. Ale znów kolejny fakt mnie zasmucił. Czy to oznacza koniec jej związku z Liamem? Czy to koniec z 1D? Ja się boje co będzie w kolejnych rozdziałach. Oby taka dalej. Pa :) I czekam na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O jejku... To moje wrażenie po przeczytaniu rozdziału.Po prostu mega!Alez się zastanawiam co z Liam'em?

    OdpowiedzUsuń
  3. 'Zanudzający', 'monotonny' ?! Dziewczyno chyba sobie żartujesz! :D Ani ten ani żaden z twoich rozdziałów nie był nudny ani monotonny!
    Ten rozdział jest fantastyczny!
    Cały czas ciekawi mnie co się wydarzyło między Liamem i Kingą, myślałam, że w tym rozdziale się to dowiem, ale pomimo tego, ze sie ich nie doczekałam nie jestem zawiedziona bo teraz jeszcze bardziej trzymasz mnie w napięciu! ♥
    Podoba mi się, że Karolina doszła do tego, że nie może żyć przeszłością.
    Najgorsze jest to, że główna bohaterka nie chce już być związana z 1D (jeśli dobrze zrozumiałam) i to mnie trochę smuci, ale mam nadzieję, że to nie koniec twojego FF i pamiętam, że w którymś rozdziale napisałaś, ze kończysz pierwszy 'tom' tego FF czyli, ze chyba będzie też drugi :D
    Więc się nie martwię. Lecz jeśli zdecydujesz się skończyć to opowiadanie proszę zacznij pisać kolejne bo się uzależniłam od tego jak piszesz! ♥
    Pozdrawiam cię serdecznie ♥
    Oby tak dalej xx

    OdpowiedzUsuń
  4. On jest cudowny!
    Nie moge doczekac sie nastepnego. @Naataalina

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty Wariatko! Ona musi być z Liamem. Mam nadzieję, że sobie wyjaśnią wszystko i wrócą do siebie. Bo nie wyobrażam sobie żeby było inaczej! ;) Ja również życzę Ci Szczęśliwego Nowego Roku i spełnienia marzeń :)

    OdpowiedzUsuń
  6. szczerze ... jestem pod wrazenie. czytajac pierwsze rozdzialy myslalam ze to opowiadanie bedzie przewidywalne zwykle a tu?? z ozdzialu na rozdzial akcja rozwija sie niesamowicie szybko. obecnie jest to jedne z lepszych opowiadan pod wzgledem emocji i sytuacji. idealnie wczulas sie w role pani psycholog. karolina jest ciekawa osobowoscia i fajnie ja ksztaltujesz. czekam na kolejne,pozdrawiam , Alice ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ha, ha, ha! POWRÓCIŁAM! :D Jeszcze piękniejsza niż zwykle z mym jednorożcem i różdżką, bo...
    Dobra.
    Koniec.
    Alkohol jest dla ludzi rozsądnych jak to mawia moja mama.
    Po pierwsze:
    Ba prawdę chcesz, żebym dostała zawału? Aż tak mnie nienawidzisz?
    Pfff... Muszę dożyć do Epilogu. :D
    Po drugie:
    Liam, Liam, Liam, do szpitala, debilu, ale już!
    Po trzecie:
    Tylko mi spróbuj odizolować Majewską od One Direction... :3
    Szczęśliwego nowego roku! ♥

    xx. Niarry

    OdpowiedzUsuń
  8. trochę nudny, ale i tak świetny. < 3

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny mam nadzieję że szybko dodasz nowy rozdział!!/ Mika

    OdpowiedzUsuń
  10. Nominuję cię/was do Libsten Award. Więcej tu: youaremydefinitionofhappinesss.blogspot.com
    xx. Niarry

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja wierzę, że to się tak nie skończy. Nie może. Liam musi to jakoś wyjaśnić.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej, rozdział jak zwyklepowalił mnie na ziemię. Jak ty to robisz ? Hmm ?? Rozdział jest jak zwykle bardzo ciekawy. Mam nadzieję, że następny dodasz troszkę szybciej . Buziaki Kate
    P.S Liam masz lecieć do szpitala, bo jak nie to ukatrupie !! Hahahahah

    OdpowiedzUsuń
  13. NOMINOWAŁAM CIĘ DO THE VERSATILE BLOGGER AWARD.
    WIĘCEJ INFORMACJI U MNIE NA BLOGU.

    http://my-life-is-true-onedirection.blogspot.com/

    ROZDZIAŁ JEST WYŚMIENITY

    OdpowiedzUsuń
  14. Super!!- next już teraz zaraz!!!/mika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie-mika milka chciałam sie podpisać

      Usuń
  15. Piękny rozdział!;!;!kiedy naxt?

    OdpowiedzUsuń
  16. Liam do szpitala at now!:*

    OdpowiedzUsuń
  17. Kocham bloga *.* kiedy następny rozdział?/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 28.01 :) po prawej stronie zawsze jest informacja na ten temat :)

      Usuń
  18. Tęsknię za Liam'em, gdzie on jest ? kochaniee? :))
    Niech jakiś głos w głowie mu powie, żeby szybko leciał do szpitala !
    uwielbiam <3
    @katie_only

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K